Prawo12 grudnia, 2017

Jesteśmy wciąż jeszcze głodni

Wywiad z Dr Patrykiem Filipiak

Panie Mecenasie, z zakresu działania Kancelarii FILIPIAKBABICZ wynika, że ten prawniczy biznes jest prowadzony wyjątkowo szeroko, obejmując kolejne segmenty rynku wyspecjalizowanymi działami i spółkami zależnymi. Czy celem jest holding prawniczy?
Holding? Nie. Oczywiście szukamy nowych rynków, nowych produktów, które moglibyśmy na rynku lokować, ale w biznesie prawniczym, tak jak w każdym, następuje brutalna weryfikacja planów, gdy okazuje się, że oczekiwane wyniki są inne niż zakładane. Tak było m.in. z naszą działalnością wydawniczą, której efektem jest wydanie komentarza do upadłości konsumenckiej. Okazało się, że liczba nabywców jest niższa niż się spodziewaliśmy. To oczywiście nie był projekt nastawiony na monetyzację, bo obok walorów merytorycznych ta książka jest również produktem promocyjnym. Czymś, z czym możemy wyjść do potencjalnych klientów.

Idąc jednak tokiem myślenia, który Pan Redaktor narzucił, rzeczywiście jest tak, że z początkowej, stricte prawniczej działalności FILIPIAKBABICZ Kancelaria Prawna, którą założyliśmy z Michałem Babiczem - moim przyjacielem jeszcze z czasów licealnych, staramy się wchodzić w inne obszary. Wydaje się nam, że w podstawowej działalności dotarliśmy już do szklanego sufitu, przez który bardzo trudno nam się przebić. Jesteśmy bowiem kancelarią z Poznania, gdzie rynek usług prawniczych jest dużo mniejszy niż w Warszawie. Istniejemy od sześciu lat i jesteśmy trzecią kancelarią w Wielkopolsce. Dlatego naszym zadaniem jest nie tylko obrona tego trzeciego miejsca, ale również dalszy rozwój. On nie jest już możliwy w Wielkopolsce, dlatego szukamy nowych pomysłów.

Na jakim etapie byliście wówczas, kiedy otrzymał Pan wyróżnienie?
Zespół był oczywiście szczuplejszy, ale mieliśmy już zbudowane DNA organizacji, jej filozofię oraz wypracowane podejście do relacji z klientem. To był też ten okres, kiedy po latach inkubacji wchodziliśmy w szybszą fazę rozwoju. Byliśmy więc mniej więcej tacy sami jak teraz, tyle że mniejsi i gorzej zorganizowani. Obecnie jesteśmy bardziej doświadczeni, lepiej rozumiemy rynek i klientów, w tym jesteśmy bogatsi o doświadczenia również negatywne. Istotną różnicą jest to, że mieliśmy wówczas tylko jedną kancelarię, a teraz – od 2015 r. - współpracujemy również z renomowaną kancelarią warszawską mec. Piotra Zimmermanna.

Z którym też chodził Pan do szkoły…
Nie, ale razem byliśmy członkami zespołu ministra sprawiedliwości i mieliśmy zaszczyt przygotowywać przepisy nowego prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego. Tam mieliśmy okazję się poznać, nabrać do siebie zaufania i się polubić. W 2015 r. podjęliśmy decyzję, żeby założyć firmę – Zimmermann Filipiak Restrukturyzacja S.A. działającą na terenie całego kraju. W jej ramach prowadzimy działalność doradztwa restrukturyzacyjnego.

Czy Pana specjalizacja nie przeszkadza w tworzeniu własnego przedsiębiorstwa?
Absolutnie nie. Rzeczywiście syndyk, którym jestem, zazwyczaj kojarzy się z likwidowaniem przedsiębiorstw, gaszeniem światła, natomiast obecnie ta moja licencja została przemianowana na licencję doradcy restrukturyzacyjnego, a restrukturyzacja to nic innego jak naprawa i zmiana sposobu prowadzenia działalności. Oczywiście z dniem 31 grudnia 2015 r. niewiele się zmieniło w naszej konstrukcji psychicznej, ale ja zawsze uważałem, że lepiej jest restrukturyzować niż likwidować. Dlatego zakładanie nowego biznesu czy budowanie nowego na starym, jest czymś, czym zajmujemy się w praktyce. Znajomość zagadnień dotyczących niewypłacalności pozwala lepiej orientować się w realiach rynkowych i studzić gorące głowy.

Poza oficjalnymi serwisami www poszczególnych spółek, które Pan tworzy, niewiele jest informacji na Pański temat.
No, cóż. Udzielanie się na portalach społecznościowych nie sprawia mi większej przyjemności ani nie buduje mnie specjalnie. Za wyjątkiem LinkedIN nie prowadzę profilu na portalach społecznościowych i w tym zakresie zachowuję pewną konsekwencję.

Rozumiem. Wróćmy do początków firmy – powiedział Pan, że znacie się z mec. Michałem Babiczem od czasów szkolnych. Kiedy zrodził się pomysł wspólnego biznesu?
Podczas aplikacji, którą też odbywaliśmy wspólnie. Znaliśmy się, ufaliśmy sobie i lubiliśmy się. Chcę to podkreślić, ponieważ uważam, że w biznesie znaczenie ma nie tylko zaufanie, ale i przyjemność obcowania ze wspólnikiem, to są dwie absolutnie kluczowe kwestie. Prowadzimy spółkę cywilną, a jak wiadomo spółka cywilna rządzi się tymi samymi prawami, co małżeństwo. Kolega specjalizował się w procesie sądowym, a ja zajmowałem się spółkami, prawem korporacyjnym. Ustaliliśmy, że to się będzie komplementarnie ze sobą wiązało. A zatem pomysł był – plus łączyła nas wspólna pasja, wspólne dążenie do robienia czegoś nowego. U zarania tej naszej działalności było też postanowienie, że nie odpuszczamy, a niepowodzenia nas nie zrażą. Kiedy byliśmy na gali Konkursu, to miałem wrażenie, że każda z osób będących na sali, gdyby została umieszczona w jakimkolwiek biznesie, odniosłaby sukces. Tam były osoby, które chcą mierzyć się z rzeczywistością, przełamywać stereotypy, coś budować. Głownie własną karierę, bo większość to były osoby zatrudnione w spółkach. Myślę, że większa część z tych osób teraz już ma własny biznes.

To prawda, ale nie jest to regułą. Czy od początku mieliście pomysł na tak szeroką działalność – FILIPIAKBABICZ Inwestycje Publiczne, FILIPIAKBABICZ Podmioty Lecznicze, POLISH-AMERICAN LEGAL BRIDGE…
Nie. Na początku mieliśmy trzy, cztery specjalizacje. Motorem napędowym była profesjonalna obsługa przedsiębiorców. . To nie była nowość, ale nowością było w pewnym sensie to mocne postanowienie, że obsługujemy biznes. Natomiast potem okazało się, że trzeba być jeszcze bardziej profesjonalnym i trzeba to obudować marketingowo. I na rynek kładziemy obsługę podmiotów leczniczych, obsługę szpitali. Tak powstała m.in. marka Filipiak Babicz Podmioty Lecznicze.

Kiedy?
Nie tak dawno. Mam wrażenie, że to przyspieszenie nastąpiło po finale Konkursu. Idea jest ta sama, ale teraz stajemy się bardziej konkretni, mamy zespoły, które mogą te usługi świadczyć. W kancelarii pracuje ponad 50 osób. Wspólnicy mają coraz mniejszy wpływ na tok wydarzeń.

Bez względu na to, czy jest to adwokat, czy radca prawny?
Oczywiście. Kancelarie muszą kompleksowo obsługiwać działalność swojego klienta - jeżeli chce on sprzedać nieruchomość, to potrzebuje zarówno prawnika, jak i notariusza, a także doradcę podatkowego, księgowego oraz doradcę technicznego i finansowego – a to oznacza, że te osoby muszą być w kancelarii lub z nią współpracować. W obsłudze biznesu kompletnie nie ma znaczenia, czy to jest adwokat, czy radca prawny, tylko chodzi o to, żeby ta osoba znała się na tym, co robi. Klienci na kilometr rozpoznają kogoś, kto nie wie, o czym mówi. Jest to szczególnie widoczne w branży restrukturyzacyjnej. W niej objawia się z całą mocą kompleksowość świadczonych przez nas usług. Firma, która jest w kryzysie, nie potrzebuje porady prawnej, tylko fachowego przeprowadzenia całego procesu restrukturyzacji. I my skupiamy prawników, menedżerów, finansistów, specjalistów podatkowych – cały team, który wchodzi do takiej firmy i robi w niej porządek. Jesteśmy takim tymczasowym zarządcą, project managerem który jest w stanie wyprowadzić firmę z kryzysu.

Pytał mnie Pan, czy specjalizacja restrukturyzacyjna nie kłóci się z tworzeniem biznesu – a tutaj jest wręcz przeciwnie – to otworzyło nasze prawnicze głowy na kierunki menedżerskie. Ta zmiana w sposobie myślenia jest kluczowa dla prowadzenia biznesu doradczego. Dlatego uważam, że dla prawników prowadzących własne kancelarie niesłychanie ważne jest rozwijanie umiejętności zarządczych.

Czy czuje Pan jeszcze tę determinację w działaniu, głód sukcesu?
Oczywiście. Nie chciałbym prawić banałów, ale z kolegą ciągle uważamy, że jeszcze nie zbudowaliśmy tego, co chcieliśmy, kancelaria nie funkcjonuje jeszcze tak, jakbyśmy chcieli. Jeszcze wiele nam brakuje, jest mnóstwo rzeczy do dopracowania. Najważniejsze jest ułożenie prawidłowej relacji ze współpracownikami, by tworzyli oni nasz zespół świadomie i w pełnym zaangażowaniu, bo to z nimi kontaktuje się klient, oni wykonują dane zlecenie. Mamy bardzo młody zespół.

Sami jesteście młodzi...
Tak, ale oni są młodsi. To jest pewne wyzwanie, kiedy musimy uwiarygodnić się jako organizacja dysponująca tak młodymi kadrami. Niektórzy klienci to rozumieją, inni nie. Ale głód cały czas jest. W młodych jeszcze silniejszy. Chodzi nam o to, żeby wszystko funkcjonowało tak, jak u nas w Poznaniu powinno funkcjonować - wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Wydaje mi się, że w tym naszym mikroświecie mamy coś do przekazania innym – jesteśmy już w takim stadium rozwoju, że możemy sobie pozwolić na jakieś syntezy, inspiracje, które możemy przekazać koleżankom i kolegom, naszym współpracownikom. To jest nasz cel.

Tym celem jest też rozwój kancelarii, o czym już Pan wspomniał.
To oczywiste. Chcemy zahamować nieco rozwój ekspansywny i poprawić jakość naszej organizacji czy to w zakresie przepływu informacji, czy przebiegu procesów pracy . Kancelaria docelowo ma liczyć maksymalnie 50 osób i być bardzo dobrze zorganizowana. Zakładam, że za pewien czas wejdziemy na rynek warszawski - czy to poprzez połącznie z solidną kancelarią, czy samodzielnie. Nie będziemy zresztą pierwsi – niedawno z sukcesem uczyniła to renomowana kancelaria Sójka Maciak Mataczyński.

Postawił Pan również na rozwój naukowy - wykłada na uczelni i przygotowuje się do pisania rozprawy habilitacyjnej.
Bardzo lubię pracę dydaktyczną, ale nie jestem obecnie w stanie się w nią zbyt mocno angażować. Nie będę jednak ukrywał, że moim celem jest dalsza kariera naukowa i to na tyle rzeczywista, na ile jest możliwe łączenie prowadzenia biznesu z pracą naukową. Moja rozprawa habilitacyjna jest w fazie koncepcyjnej i jej pisanie zapewne potrwa kilka lat, tym bardziej że chcę stworzyć jednolitą monografię, która będzie w jakiś sposób znacząca. Moim marzeniem jest również powołanie w Polsce instytutu prawa restrukturyzacyjnego, który byłby instytutem publicznym, efektem i płaszczyzną współpracy uczelni publicznych i niepublicznych. Myślę że to się stanie. Jest teraz ku temu dobra atmosfera.

Patryk Filipiak - doktor nauk prawnych, adwokat i doradca restrukturyzacyjny. Partner w FILIPIAKBABICZ Kancelaria Prawna oraz wspólnik i Prezes Zarządu w Zimmermann Filipiak Restrukturyzacja S.A. Wykładowca na WPiA Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; członek zespołu Ministra Rozwoju ds. prawa gospodarczego oraz członek Zespołu przy Ministrze Sprawiedliwości do spraw przygotowania projektów ustaw z zakresu prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego. Jest autorem wielu publikacji obejmujących tematykę prawa upadłościowego, w tym komentarzy do Prawa restrukturyzacyjnego, przepisów o upadłości konsumenckiej oraz rozporządzenia nr 1346/2000 w sprawie postępowania upadłościowego. Ekspert Banku Światowego, członek międzynarodowego stowarzyszenia prawa upadłościowego INSOL EUROPE oraz Sekcji Upadłościowej Instytutu Allerhanda.

Przeglądaj powiązane tematy
Back To Top